Pojechaliśmy z Ernestem do stajni. Chłopak poszedł na trening, a ja stwierdziłam że pomogę trochę ogarnąć w stajni.
Zamiotłam przejście między boksami we wszystkich stajniach i wymieniłam ściółkę w dużej.
-Hej, pomożesz mi sprowadzić konie z bocznych padoków?-usłyszałam za sobą damski głos. Odwróciłam się i uśmiechnęłam do stojącej naprzeciwko mnie Sam.
-Jasne.-odpowiedziałam i chwyciłam za uwiąz, który trzymała w wyciągniętej ręce.
Pozamykałyśmy przepędy i spuściłyśmy konie z pastwisk. Harpon przegalopował obok mnie, strzelając baranki i prawie trafiając mnie w głowę.
~Ale ja mam dość tego konia~ pomyślałam, ale pokręciłam tylko głową, wiedząc że nie odpuszczę mu tak łatwo. Ale dzisiaj postanowiłam że popracuję trochę z Nissy.
Jak na wiek 6 lat dalej nie umiała za wiele i była krnąbrna jak trzylatek. Osiodłałam ją i weszłam na halę. Tym razem z toczkiem na głowie.
Wsiadłam na klacz, a ta nawet nie dała mi dociągnąć popręgu i od razu ruszyła szybkim kłusem. Złapałam równowagę i zwolniłam ją. To będzie długa godzina.
Kolejnym utrudnieniem okazało się przejście z kłusa do galopu bez wyrzucania tylnych nóg nad łeb. Ostatecznie po 20 minutowym szaleńczym galopie udało mi się zmęczyć tego niesfornego wierzchowca.
Hailie która akurat była na hali ustawiła nam kilka przeszkód. Nissy miała bardzo ładną technikę skoku. Zauważyłam to nawet ja, mając nikłe pojęcie na temat tej dyscypliny.
Wróciłam do stajni cała mokra i zmęczona. Ernest czekał już na mnie. Wróciliśmy do domu i gdyby nie to że cała śmierdziałam po dniu w stajni poszłabym spać od razu, ale przeszkodził mi przymus wykąpania się.
Ale mimo to chętnie wskoczyłam pod kołdrę i zamknęłam oczy. Poza moim zmęczeniem czułam ekscytację. Jutro przyjeżdża mój nowy koń!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz