Staraliśmy się trafić na ścieżkę powrotną, ale widocznie nie zapamiętaliśmy drogi, przy tak 'wolnym' tempie trudno było cokolwiek zapamiętać. Skończyło się na tym że zastała nas noc, brak zasięgu w telefonach, brak danych komórkowych, nic co łączyłoby nas z resztą świata.
W końcu poddaliśmy się i zeszliśmy z koni. Lepiej błądzić za dnia, niż gubić się jeszcze bardziej w nocy, ledwo widząc czubek własnego nosa.
-Trzeba jakoś przywiązać konie.-powiedziała znużonym głosem Hailie.
Rozglądnąłem się za czymkolwiek, do czego można byłoby przywiązać uwiąz (na szczęście miałem kantar dla Pistacji, a przyzwyczajenie zawsze mówi mi żeby brać uwiązy w tereny).
W końcu znaleźliśmy przewrócone drzewa na tyle cienkie, żeby można było opleść wokół niego normalnie linkę, ale na tyle grube, by nie złamało się przy pierwszym lepszym szarpnięciu.
-Trzeba będzie pełnić warty, możesz zacząć, a późniejszą wezmę ja.-stwierdziłem, wiedząc że późniejsze warty zawsze są trudniejsze, a najbardziej nad rankiem.
Dziewczyna skinęła tylko głową i oparła się o drzewo. Siodła przewiesiliśmy przez inny konar, a czapraki rozłożyliśmy na ziemi, przez co było całkiem wygodnie.
-Proszę.-powiedziałem zdejmując przez głowę grubą, ciepłą bluzę. Dziewczyna spojrzała na mnie, kuląc się z zimna.
Uśmiechnęła się do mnie i wzięła ubranie, zakładając je szybko. Oczywiście była o wiele za duża, Hailie była szczupłą i delikatną kobietą.
Ułożyłem się na czaprakach i zamknąłem oczy. Nie wiem ile czasu minęło, ale otworzyłem je wtedy, kiedy dziewczyna zaczęła ziewać.
-Hej, może się położysz, a ja obudzę Cię nad ranem? W sumie nie chce mi się spać.
Oczywiście że chce mi się spać, co ja robię? Czy ja w ogóle myślę o sobie? Jasne że nie, nie powinienem myśleć o sobie, nie jest samolubny. Ale ja też muszę spać... wyśpię się kiedy indziej, teraz nie czas na to. Toczyłem wewnętrzną kłótnię z samym sobą, kiedy koleżanka oparła się o mnie i zamknęła oczy.
Oplotłem ją ramieniem i wbiłem oczy w konie. Minęły może dwie godziny, kiedy poczułem że ciało odmawia mi posłuszeństwa, a oczy kleją się do siebie. Powoli zacząłem odpływać, kiedy Hailie podskoczyła i wydała z siebie stłumiony, cichy krzyk.
Podskoczyłem przerażony i spojrzałem na nią, a potem rozglądnąłem się dokoła, patrząc czy coś nam zagraża, ale las był cichy i spokojny, czasami tylko wiatr sprawiał że liście cicho szumiały. Przeszły mnie ciarki. Nie lubiłem ciszy.
-Co jest? Wszystko okej?
<Hailie??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz