PRACA
Stałem oparty o ścianę. Ręce miałem w kieszeniach. Westchnąłem. Czekałem właśnie przy prysznicach na to aż jeźdźcy wrócą z terenu. Dzisiaj miałem pomóc przy myciu koni. Spojrzałem jeszcze raz przed siebie. Nagle zauważyłem sylwetki wynurzające się z lasu. Odepchnąłem się od ściany. Wrócili. Jeźdźcy zatrzymali się obok mnie. Zostawili mi konie i poszli gdzieś. Spojrzałem na wierzchowce. Były trzy. Dwie klacze i ogier. Stały przywiązane do płotu. Zabrałem pierwszą klacz i zacząłem ją myć. Kiedy skończyłem wypuściłem ją na pastwisko. Z drugą kaczątko nie było już tak łatwo. Cały czas się odsuwała uciekając przed wodą. Minęło jakieś piętnaście minut zanim w końcu mogłem ją także wypuścić na pastwisko. Z ogierem poszło mi równie łatwo jak z pierwszą klaczą. Na szczęście. Po chwili tak jak poprzednie wypuściłem go na pastwisko. Po wszystkim ruszyłem w stronę stajni z zamiarem potrenowania trochę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz