czwartek, 14 kwietnia 2016

Od Leji do kogoś

PRZEJAŻDŻKA Z PSIM TOWARZYSZEM

Gdy tylko weszłam na teren stajni otworzyłam drzwi boksu Rose. Klacz wesoło zarżała. była już przyzwyczajona do siodła, przejażdżek i co najważniejsze do mnie. Założyłam jej siodło, czaprak i... Wszystko inne co potrzebne do jazdy.
Wyjechałam od razu ze stajni. Potem pojechałam w stronę polanki. Patrzyłam tylko na Rose. I czy wszystko z nią dobrze. Nawet nie zauważyłam gdy wjechałam na polanę. Byłam w lesie. jechałam przed siebie. Bo co innego miałam zrobić? Ale w pewnym momencie Rose zaczęłam panikować.
- Co się dzieje?! - spytałam samą siebie
Klacz przeszła na cwał. Nie wiedziałam co robi. Odwróciłam się szybko do tyłu. Za nami biegła trójka wilków! Zobaczyłam, że drapieżnik szybko zmierza w moją stronę. Pojechałam w bok pomiędzy drzewa. .Wilk, a właściwie wilki biegły za mną dość długo. W końcu jeden ugryzł Rose w brzuch. Klacz wystraszona zaczęła się miotać. Zobaczyłam rzekę. To mogło pomóc. Skierowałam tam klacz. Wilki zatrzymały się przy brzegu. Dobrze. Nie są na tyle głupie, żeby wskoczyć do wody. Ale co teraz? Klacz cały czas się szamotała.
-Trzeba znaleźć drogę powrotną...
Powiedziałam do Rose i ją poklepałam. Chciałam ją uspokoić. Kłusem wyjechałam z rzeki.
~~Kilka minut później~~
Z raną klaczy było coraz gorzej. Ale na szczęście dojechałyśmy do wierzy. Tutaj był sygnał. Wyciągnęłam komórkę z torebki i wybrałam numer Rosal.
-Halo?... Tak Leja... Wycieczka... Po co dzwonię?... Utknęłam w lesie... No lepiej postaraj się szybko, Rose jest ranna... Przy wieży... Okej...
Rozłączyłam się. Teraz trzeba było tylko czekać.
~~Kolejne kilka minut później~~
Zobaczyłam z oddali zamazany kształt. Po chwili zamienił się w samochód. Pokiwałam. Rosal się zatrzymała.
-Zaprowadź ją do przyczepy.
Powiedziała dziewczyna. Ja jak na rozkaz zaprowadziłam Rose do przyczepy dla koni. Ona cały czas się szamotała. Musiałam ją przytrzymać.
-Zostań z nią... Jedziemy do kliniki!
Samochód ruszył.
~~W klinice~~
Stałam w korytarzu. Bałam się o nią. No... Trzeba było czekać. Weterynarz wyszedł.
-Powinnaś już jechać do domu.
Powiedział. Ja zrobiłam smutną jak i markotną minę.
-Ale...
-Robi się ciemno!
Z ociąganiem wyszłam z kliniki. Musiałam iść do domu. I to pieszo?!
~~Ranem~~
Wstałam z łóżka. Od razu się ubrałam i wyszłam z domu. Prawie biegiem szłam do stajni. Gdy wreszcie tam dotarłam, przypomniałam sobie że nie ma tam Rose. I co miałam robić. Oparłam się o płot...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy