PRACA
Nadal siedziałam w stajni, a ulewa jak była, tak jest. W stajni została tylko Leja, ale teraz pobiegła szybko do boksu dzikiej klaczy, którą znalazłyśmy ze źrebakiem. Psy zostały w pustym boksie obok, zamknięte i opuszczone starały się zmrużyć oko. Z domu wzięłam piżamę. Chciałam tu być na noc, bo wreszcie już nastała. Wzięłam też pastę i szczoteczkę, bo łazienki mają krany. Nawet prysznic był, bo wreszcie odbywają się tu zawody. Świeża i przebrana, w ciepłych kapciach usiadłam na sianie. Nagle zaciekawiły mnie poczynania Lei i sprawdziłam, co ona kombinuje. Wyjaśniłam jej, że dziś tu śpię, w boksie Macedonii. Wymieniałam jej dziś ściółkę, a poza tym miałam swój koc i małą poduszkę.
- Co ty robisz?
Spytałam niepewnie.
- Zabieram się do t-touch'u. Możesz zrobić źrebakowi.
Przytaknęłam głową i masowałam konia od szyi do zadu okrężnymi ruchami i palcami cienkimi jak szpilki. Młody szybko zaufał ludziom i nie bał się. Klacz jednak nie tak szybko da się namówić na 'niewolnictwo'. Postanowiłam posprzątać siodlarnię i przy pomocy Leji - ściany. Wyczyściłam podłoże, ściany w siodlarni i wieszaki. Po czym sam sprzęt. Później wzięłyśmy z szafy takie dwa duże mopy i nalałyśmy na nie po litry jakiegoś płynu. Jechałyśmy nimi po ścianach. Wreszcie wszystko było gotowe, psy spały, a ja padałam z nóg. Położyłam się na sianie z poduszką pod głową i przykryta kocem. Klacz już nie spała. Konie długo nie śpią...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz