Kłusem wróciłem z Dumą do stajni z wypadu w teren. Podjechałem do pryszniców i umyłem klacz. Powolnym krokiem zaprowadziłem ją do jej boksu. Pogłaskałem klacz po grzbiecie i poszedłem odnieść jej rzeczy do siodlarni. Po chwili wróciłem tam i sprawdziłem jeszcze czy Duma ma picie oraz jedzenie. Tak. No to wspaniale. Już miałem wychodzić kiedy zobaczyłem Leje sprzątającą stajnie. Podszedłem do niej.
- Pomóc ci trochę? - zapytałem niepewnie.
- Jeżeli chcesz to proszę bardzo. Nie ma za dużo do roboty. Ja zajmę się sprzątaniem, a ty możesz oporządzić konie - powiedziała.
Kiwnąłem głową zgadzając się. Rozejrzałem się. Aktualnie w stajni przebywało 6 koni. Od razu zabrałem się do roboty. Z pierwszym poszło mi szybko i sprawnie. Pewnie z następnym też byłoby tak jakby nie to, że akurat jakieś psy z oddali zaczęły szczekać, a ten się spłoszył. Po dłużej chwili udało mi się go uspokoić i załatwiłem wszystko w ekspresowym tempie. Z trzema kolejnymi poszło gładko. Jednak potem przyszedł czas na ostatniego. Musiałem się nieźle namęczyć aby oporządzić go. Cały czas ruszał się na wszystkie strony. Próbował mnie ugryźć, a kiedy stanąłem aby dolać mu wody zachciało mu się kopania. Na szczęście szybko się zorientowałem co się dzieje i uniknąłem zderzenia z jego nogą. Po kilkunastu niemożliwie dłużących się minutach w końcu mogłem z nim skończyć. Rozejrzałem się wokół. To chyba wszystkie konie. Czyli to na tyle. Zauważyłem Leje sprzątającą jeden z boksów. Podszedłem do niej.
- Skończyłem. Będę się zbierał. To do zobaczenia - powiedziałem.
- Pa - odpowiedziała jedynie zapracowana dziewczyna.
Powolnym krokiem ruszyłem do wyjścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz