"Spotkanie, w pędzącym galopie"
Popatrzyłam na przytulające się dzieci. Zsiadłam powoli z Rose.
-Nie można tak robić z końmi... Ucieknom.
Dziewczynka na mnie spojrzała a po chwili krzyknęła.
-Koniki! Ja chcę koniki!
Popatrzyłam w las. Trzeba dowiedzieć się czemu tu są.
-A gdzie jest wasza ma ma?
Spytałam się chłopczyka.
-Wyszliśmy na spacer.
Pochwaliły się. Popatrzyłam na Louisa. Ten zdezorientowany patrzył na dzieci.
-To poszukamy waszych rodziców!
Louis był zdziwiony. Ale ja tylko się uśmiechnęłam.
-Nie!!!
Krzyczały dzieci.
-A na koniku?
Dzieci tak się ucieszyły że aż podskakiwały.
Chłopiec usiadł obok Louis'a a dziewczyna obok mnie. Pojechaliśmy. Gdzieś muszą być ich rodzice. Wyjechaliśmy z lasu. Nagle z domu wybiegła jajaś para. Zatrzymaliśmy się tam.
-To od was?
Spytałam się kobiety. Ta pokiwała głową. Przetarłam nadgarskiem czoło i znowu wsiadłam na konia. Wjechaliśmy do lasu. Ale nagle zobaczyłam że nie znam drogi. A już zachodziło słońce....
<Louis? Tak długo myślałeś a już ich nie ma >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz