piątek, 15 kwietnia 2016

Od Chrlotte CD Louis

MOŻE OPROWADZĘ?

Zatrzymałam się z galopu prosto przed chłopakiem, który siedział w lodowatej wodzie. Tak, testowałam ją już w taki sposób, jak on. Podbiegłam do niego całkiem nie dbając o mojego wierzchowca, daleko nie ucieknie. Pomogłam chłopakowi wyjść z wody. Cały nią ociekał, od pach w dół był mokry. Stawił pierwszy krok i krzyknął z bólu.
- Louis? Coś się stało?
Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Moja kostka...
Spojrzałam w dół i natychmiastowo zrozumiałam.
- Poczekaj tu mały moment!
Krzyknęłam i wybiegłam z ujeżdżalni. Szaleńczym pędem jechałam quadem przez pola, z dwieście na godzinę co sprawiło, że w niecałe dwie minuty byłam już obok mojego domu. Schowałam motor, wyciągnęłam samochód i wzięłam też kilka koców i ręczników, aby mógł się wytrzeć. W sumie mógł czekać około pięciu minut. Po chwili przygotowana pozostawiłam furę przy ujeżdżalni i wbiegłam tam. Siedział na krześle i czekał na mnie.
- To mocne skręcenie.
Stwierdziłam patrząc na jego nogę. Pomogłam chłopakowi wsiąść do samochodu i podjechaliśmy do Rosal.
- Ros, był mały wypadek...schowaj proszę konie z ujeżdżalni do swoich boksów.
- Ok.
Odpowiedziała pospiesznie widząc, że nie ma czasu na dłuższe rozmowy.
- Co to za samochód?
Spytał Louis.
- Masz nastrój na zadawanie pytań? Wiozę cię do szpitala, nie ciesz się zbytnio. Słuchaj, to ciężkie skręcenie. Albo gips, albo operacja.
- Nie cieszę się. Poza tym, jak mam, jeżeli to strasznie boli i jestem cały poobijany.
Odpowiedział. Westchnęłam.
- Wierzę ci, wierzę. Samochód jest marki Ferrari.
Mruknęłam tylko. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć - zaparkowałam. Wyszłam z samochodu otwierając chłopakowi.
- Pomóc?
Spytałam. Chwycił mnie tylko za dłoń stając na jednej nodze. Z początku próbował stawać na drugiej nodze, no ale mu się to nie udawało. Mimo, iż byłam wiele niższa, niż on, próbowałam jakoś podtrzymywać Lou. Doszliśmy do recepcji, przekierowano nas do sali numer czternaście. Szczęśliwym trafem natychmiastowo spotkaliśmy lekarza, który zajął się kostką chłopaka. Musiałam wyjść na korytarz - wreszcie nie byłam nikim z rodziny, a lekarz musiał dokładnie go przebadać. Wtem zauważyłam, że nie zamknęłam samochodu.
- O ku*wa!
Przeklęłam na głos i pobiegłam z stronę parkingu. Na szczęście nic nie zniknęło, ale samochodem interesowało się kilku naćpanych opryszków. Rzucali butelkami, prawie rozbijając przednią szybę samochodu.
- Ej! Dzwonię na policję!
Próbowałam ich nastraszyć, ci jednak rzucali się jeszcze na mnie. Jeden z nich przycisnął mnie do ściany budynku. Zaczęłam krzyczeć, jakiś przechodzeń zadzwonił na policję. Traciłam dech. Miażdżył wręcz moje płuca naciskając na żebra. Kiedy policja przyjechała - obraz rozmazał mi się przed oczyma i runęłam na ziemię.

***
Obudziłam się w szpitalu kilka godzin później. Przy dobrych wynikach wypiszą mnie za dwa dni. Ech, co ja najlepszego zrobiłam... Właśnie miałam iść na prześwietlenie klatki piersiowej, kiedy spotkałam Louisa.
- Hej, Charlotte...
Uniosłam na niego pusty wzrok powoli dochodząc do siebie. Z trudem jeszcze łapałem oddech. Sięgnęłam do kieszeni i podałam mu klucze.
- Odwieź psy, są w boksie Macedonii. Jak dasz radę prowadzić jedną nogą... Przy ulicy Oaks 18.
Powiedziałam słabym głosem. Spojrzałam w lewo, w lustro. Byłam blada jak ściana. Kręciło mi się w głowie. Zamknęłam oczy i położyłam rękę na ramieniu Louisa.
- Proszę.
Powiedziałam po raz pierwszy od dobrych kilku lat. Nie miałam w zwyczajach o nic nikogo prosić od samego dzieciństwa. To straszne.

<Louis?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy