PRACA
Właśnie weszłam do stajni. Stadko psów zostawiłam dzisiaj w domu, niech sobie odpoczną. Wzięłam trochę siana i owsa, dałam Macedonii do schrupania. Dorzuciłam mieszankę, którą sama przygotowałam jej w domu. Pokroiłam w plastry kilka marchwi i jabłka, troszeczkę cukru, no i najważniejsze - otręby. Taka super mieszanka na aktywne dni z koniem. Dziś chciałam lonżować klacz na małym Round Pen'ie. Pożyczyłam jakąś lonżę ze stajni i długi bat. Przypięłam Macedonię o kantar i ruszyłyśmy we właściwym kierunku. Otworzyłam drzwiczki i zamykając je pacnęłam batem o ziemię. Macedonia ruszyła energicznym stępem. Po chwili przeszła do kłusa, który z początku był zebrany. Machałam za jej ogonem batem, a ta wydłużała krok coraz bardziej, aż wreszcie doszła do takiego, którym minimalnie jeździ się na zawodach kłusa. Chciałam ją sprawdzić, tylko kupię siodło i wiśta wio na zawody. Klacz była w stanie sześciokrotnie wydłużyć krok, jednak to nie był jeszcze koniec. Byłam zdumiona, kiedy małe koło wokół mnie zataczała w zaledwie dwie sekundy! Kłusem, nie galopem. Dałam jej odpocząć. A raczej trafiłam w zad i pogalopowała o wiele wolniej, niż kłusowała. I z większą ulgą. Zakończyłam chwilką stępa, no dziesięcioma minutami i odpięłam klacz. Odwróciłam się do tyłu. Koń podszedł do mnie, na co odeszłam i szłam po kole. Wreszcie poklepałam klacz po szyi i otworzyłam drzwi bez dotykania jej. Wyszłam, ona za mną, drzwi się zatrzasnęły. Wpuściłam idącą za mną Macedonię na pastwisko za stajnią, a sama odłożyłam do siodlarni lonżę i bat. Pomyślałam, że może posprzątam tu nieco. Wzięłam dużą miotłę i szłam przez cały korytarz zmiatając. Przy drzwiach wyrzuciłam słomę i brud na zewnątrz. Po czym nakarmiłam jeszcze konie. Na ich boksach dokładnie pisało, ile owsa dla każdego. Później pojechałam do domu - miałam dziś iść do pracy, a poza tym jeszcze przed tym wyczesać, nakarmić i iść z psami na spacer...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz