MAŁY WYPADEK Z PSEM
Spojrzałem niepewnie na chłopaka. Nie wiedziałem czy się zgodzić. Od dawna nikt mnie nigdzie nie zapraszał. Do tego ostatni raz kiedy piłem być jakiś rok temu. Ale w sumie… To czemu by pójść z nim?
-No dobra… Możemy pójść… Jednak najpierw musiałbym odprowadzić Abbysa do domu - mruknąłem.
- Pójdę z tobą - powiedział Victor.
Wzruszyłem jedynie ramionami i zgodziłem się. Szybko odstawiliśmy konie do ich boksów. Zabrałem Abbysa i powolnym krokiem wyszliśmy ze stajni.
-Od razu mówię, że idziemy na nogach, bo mieszkam niedaleko - powiedziałem obojętnie.
Chłopak jedynie pokiwał głową dając znać, że rozumie. Dalszą drogę przebyliśmy w ciszy. Po chwili staliśmy pod drzwiami mojego domu. Spuściłem Abbysa ze smyczy i otworzyłem drzwi. Wszedłem do środka i zaczęło się. Nagle niemalże wszystkie zwierzęta się zbiegły. Nagle przed oczami śmignął Darkness. Po chwili rzucił się na Vicotr’a, liżąc go po twarzy.
-Ech… Czyli mamy powtórkę z rozrywki - westchnąłem.
<Victor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz