MOŻE ODPROWADZĘ?
Nagle koń zaczynał podjeżdżać do mnie, a chłopak spytał, czy to dobrze, że trenuje bez instruktora. Spróbowałam się nie uśmiechnąć, ale wyszedł lekki stłumiony uśmiech. Westchnęłam.
- Instruktorami tutaj są Max i Samanta. Może i nie poznałeś żadnego z nich, ale dla większości to dobrzy znajomi ze stajni. Odpowiedź jest prosta - nie musisz, możesz jeździć na własną rękę.
Po tych słowach chłopak odjechał, a zajął się kłusem na Viriane. Nagle wpadłam na pomysł.
- Louis, mogę się przyłączyć?
Zapytałam idąc już w stronę stajni.
- Jak chcesz...
Nie dałam mu dokończyć i pobiegłam po Macedonię. Dziś mam pierwszy raz na niej jeździć. Wyczyściłam ją nowiuśkimi szczotkami i kopystką. Po czym wzięłam ogłowie i chciałam jej założyć, na co odskoczyła jak poparzona.
- Boisz się ogłowia?
Poklepałam klacz i złapałam wokół nosa. Nie chciała przyjąć wędzidła, nawet ciężko jej było go otworzyć. Była zestresowana. Pewnie przepracowywali ją u wcześniejszych właścicieli. Podsunęłam jej pod wędziło kawałek jabłka i udało się. Zapięłam podgardle, nachrapnik i skośnik. Po czym czaprak z siodłem. Oraz ochraniacze. Musiałam je wypróbować. Wyszłam z niezadowolonym i przestraszonym koniem na zewnątrz. Przytuliłam ją i szepnęłam, że nie będzie tak strasznie... Musiałam być delikatna w kontaktach z taką klaczą. Weszłam na Round Pen. Zamknęłam drzwi i wsiadłam na klacz leciutko ją podtrzymując na wodzy. Zdziwiona stała i czekała na gwałtowne pociągnięcie za wodze. Jednak coś takiego się nie zdarzyło i powolutku ruszyła stępem. Po dziesięciu minutach kłus. Osiągnęła maksymalne prędkości, wtedy dostała chwilę odpoczynku. Wreszcie chwila galopu.
- Idziesz poskakać na dużą odkrytą?
Spytałam Louis'a.
<Louis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz