MOŻE OPROWADZĘ?
Wszedłem na teren stajni. W jednej ręce trzymałem smycz Abbysa, który szedł grzecznie obok mojej nogi. Miałem nadzieję, że nie mają tutaj nic przeciwko psom, bo nawet jakbym chciał to nie mogłem zostawić go w domu. Wolałem aby stawał się agresywny i nie zamykał się w sobie. Poprawiłem torbę przewieszoną przez ramię. Miałem tam wszystkie najważniejsze rzeczy i te, których mógłbym potrzebować. Rozejrzałem się wokół. Nagle zaczepiła mnie jakaś dziewczyna.
- Hej. Jesteś nowy?
Spojrzałem na nią. Miała długie blond włosy i nieodgadniony wyraz twarzy. Przy jej nogach stała gromadka psów. Widząc, że Abbys próbuje się wyrwać aby tam podejść mruknąłem ciche „siad”. Pies od razu wykonał polecenie. Zacząłem głaskać go po głowie. Patrzyłem się niepewnie na dziewczynę. Odezwać się czy może nie? No dobra. Raz kozie śmierć.
- Tak – uśmiechnąłem się sztucznie.
- Oprowadzić cię? - zapytała dziewczyna.
- W sumie… Mogłabyś pokazać mi konie ze stajni? Najlepiej te, które specjalizują się w westernie?
- Okej.
Ruszyliśmy powoli przed siebie. Szedłem kilka kroków za dziewczyną. Rozglądałem się na boki chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów abym później nie musiał prosić nikogo o pomoc. Nagle przypomniało mi się, że przecież jest ze mną Abbys. Konie nie spłoszą się widząc go? Muszę się tego dowiedzieć.
- Yyy… - nie wiedziałem co powiedzieć, ponieważ imię dziewczyny było mi nieznane. - Jak się nazywasz?
- Charlotte, a ty?
- Louis… Więc Charlotte… Mam pytanie – mruknąłem.
- Pytaj śmiało.
- Emmm… A konie nie spłoszą się widząc mojego psa Abbysa? - zapytałem niepewnie.
- Jak widzisz ja jestem tutaj z gromadką psów więc raczej nie powinno tak się stać. Chyba, że natrafisz na jednego z tych bardziej płochliwych to nie jestem pewna jak zareaguje.
- Okej.
Po chwili dotarliśmy na miejsce. Kroczyliśmy pomiędzy boksami koni, aż w końcu dziewczyna się zatrzymała. Stanąłem kilka kroków dalej. Przywiązałem Abbysa do pustego boksu naprzeciwko tego, przy którym była Charlotte. Kiedy skończyłem podszedłem powoli do dziewczyny. Spojrzałem na konia przed nami. Wychylał łeb patrząc na nas zaciekawiony. Nie pytając się nawet dziewczyny czy mogę otworzyłem drzwi boksu i wszedłem do środka.
- Tak jakbyś pytał to nazywa się ona Viriane – usłyszałem dziewczynę, która zaraz cicho się zaśmiała.
Kiwnąłem jedynie głową i podszedłem do klaczy. Zacząłem głaskać najpierw po łbie, a następnie po grzbiecie.
- Pokazałabyś mi gdzie mogę znaleźć rzeczy typu siodło, uzda? No i gdzie mógłbym potrenować? - zapytałem nadal wpatrując się w klacz przede mną.
<Charlotte?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz