- Ja się już będę zbierał... - stwierdziłem po czterech następnych drinkach. Czułem, że mocno przesadziłem, więc lepiej się nie narażać.
- Ja chyba też. - Chyenne spojrzała na zegarek.
Wyszliśmy z baru chwiejnym krokiem, śmiejąc się co jakiś czas bez jakiegoś konkretnego powodu. Odprowadziłem Chyenne do domu, a sam skierowałem się do swojego. Od razu ruszyłem do sypialni, gdzie niemal natychmiast zasnąłem.
* * *
Obudziłem się z pulsującym, silnym bólem głowy. Otworzyłem oczy, świat wirował w kółko... Tak, wczoraj przesadziłem, i to ostro. Ciekawe jak się trzyma Chyenne... pewnie o wiele lepiej, nie wypiła przecież tyle, co ja.
Chyenne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz