COŚ CZEGO JESZCZE NIE BYŁO
Po kilku minutach szafonej jazdy zwolnieniłam do wolnego kłusa. Victor dorównał do mnie i zaśmiał się.
- Czemu mi to zrobiłaś?
- Co? Co ci zrobiłam?
Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam się z nim droczyć. Nakazałam Terakocie zwolnić do kłusa.
- Dobrze wiesz o co chodzi...
- Och! To było świetne!
- Do było straszne!
- Nie przesadzaj- powiedziałam i zaczęłam stępować- Przynajmniej nie spadłeś z konia!
Victor zasmiał się jeszcze raz.
- Nigdy więcej tak nie rób
- Ach tak?!
Sprawdziłam czy jest gotowy do szybkiej jazdy i ruszyłam szybkim galopem w stronę powalonego drzewa. Dobrze znałam tą przeszkodę. Często jeździłam tu w teren. Jest łatwa i przyjemna. Nakierowałam dobrze Terakotę i gładko przeskoczyłam pień. Zatrzymałam się parę metrów od niej i poczekałam na Victora. Dojechał do mnie cały zziajany.
- Zwariowałaś?!
- Uważaj! Jest tu jeszcze parę przeszkód!
<Victor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz