ŹREBAKI
Właśnie przyglądałam się źrebaczkom, które biegały sobie beztrosko po łące. Jeden, który urodził się wczoraj należał do Louisa. Golden Player z dumą patrzyła na swoją galopującą potykając się co jakiś czas pociechę. Dużo koni zwracało uwagę na nowego członka ich pastwiskowego stada. Niektóre nie miały złych intencji, tylko chciały go powąchać, inne chciały się z nim bawić, a te agresywne w stosunku do źrebaka, podgryzała matka. Na początek dostało się Arantowi. I słusznie, on zaczął zaczepiać jej bezbronne dziecko. Nagle usłyszałam cichutkie wołanie źrebaka.
- Gray Rose!
Moim oczom ukazała się dziewczyna, która usiłowała nakłonić źrebaka do tego, aby przyszedł do niej. To chyba ta trenerka, Hailie. - pomyślałam. Wzięła na wiąz jego matkę, a raczej jej, bo Gray Rose to chyba klaczka. Udałam się po cichu za nimi. Szli na mały round pen. Golden została wzięta na lonżę, a bat lekko dotknął jej zadu. Źrebak szedł za nią cały czas, stępem, kłusem galopem...musiałam podejść. Nagle zauważyła mnie Hailie. Uśmiechnęłam się od razu i pomachałam jej.
- Cześć. Mogę się przyjrzeć?
Spytałam niepewnie.
<Hailie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz