FINECZKA
Był normalny w świecie dzień. Zadzwonił telefon. Była to Magda, która hodowała konie. zaproponowała mi pewną klacz... Przyjechałam do niej. Przywitała mnie gorąco. Pokazała śliczną klaczkę 147 cm około. Zaproponowała żebym zobaczyła jak jeździ.
Była cudowna ale przebiegła skubana, trzeba było z nią mocno pracować. Jeźdźca zmieniła zaraz jakaś 16 latka. Wtedy w tym młodym koniu zobaczyłam coś!
Skubana nieźle skakała. Przy mnie skoczyła z łatwością 80-tke ale zapewniali, że da rade nawet 160 cm!
-Ale jak da sobie na niej rade zwykłe dziecko? -zapytałam.
-Normalnie -odpowiedziała po namyśle kobieta.
-Chce zobaczyć! -zadzwoniłam po Sandrę.
Pojechałam po dziewczynkę i wróciłam z nią. Ubrała toczek i wsiadła na nią. W kłusie była niezbyt czuła i szła byle jak, ale gdy weszła w galop rwała zakręty!! Sandra nie mogła wyhamować! Wtedy klacz raptownie wyhamowała zrucając jeźdźca. Na szczęście Sandra podniosła się oniemiała od razu. Finka powtórzyła to kilkakrotnie sprytnie zwalając San. W końcu mała się poddała i nie chciała dalej popracować, cała poobijana wróciła do samochodu.
-Biorę ją na kilka dni próbnych zobaczę jak to będzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz