PRACA
Rozglądnęłam się po stajni. Słońce wpdało na moje ręce, przez małe okienko, a wiatr wróbował się tu wedrzeć co było wyraźnie słychać. Za to konie, jedne delektowały się sianem, inne rżały, niktóre spały, a reszta była na pastwisku. Np właśnie! Pastwisku! Podeszłam do Aranta. Ten najwyraźniej dawno nie był wyprowadzany, czego można się było spodziewać po jego charakterze, ale raz grozi śmierć! Odwróciłam się na pięcie i skierowałam się do siodlarni, chwyciłam ogłowię i uwiąz. Potem z powrotem poszłam do boksa ogiera. Chwilkę zastanawiałam się czy chce to robić, ale to w końcu moja praca. Otworzyłam boks i przyczepiłam czarny uwiąz, kasztanowemu ogierkowi, potem poszłam w stronę pastwiska, wszystko szło łatwo, dopuki Arant nie zobaczył że na pastwisku są inne konie, stanął jak słóp soli. Westchnęłam i pociągnęłam kolejny raz konia. Nic! Jak można się bardzo łatwo domyślić, trochę to trwało. Ale w końcu, zachwycona że ogier wszedł na pastwsko, najszybciej jak mogłam przywiązałam końcówę uwiązu do płotu, bo z tym koniem nic nie wiadmo, a potem poszłam do stajni. Ze sprzątaniem było łatwo, ale postanowiłam że na razie nie będę się męczyć z tym koniem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz