czwartek, 26 lutego 2015

Od Jess

JEJ

-SAAAAM!!-wydarłam się na cały głos, ale odpowiedziała mi tylko niemal namacalna cisza. Nagle Dakara postawiła uszy do przodu i zaczęła nasłuchiwać. Poklepałam ją uspokajająco po szyi. Powiał zimny wiatr. Spojrzałam na telefon. Temperatura spadła praktycznie do -10*C! Wzdrygnęłam się, czując jak coś zimnego spada mi na kark. Zaczął padać śnieg! Śnieżyca! Praktycznie nic nie widziałam przez padające białe płatki. Stanęłam w strzemieniach żeby schować telefon. Akurat w momencie w którym sięgałam drugą ręką po wodze klacz ruszyła do przodu.
-Dakara!-wrzasnęłam czując jak wypadają mi nogi ze strzemion. Chwyciłam ją mocno łydkami i odchyliłam się do tyłu. Usłyszałam głuche uderzenie metalu o ziemię. Jedno strzemię odczepiło się i spadło na ziemię! Po chwili tak samo było z drugim. Teraz trzymałam się tylko łydkami, a wodze wisiały luźno na szyi konia. Chwyciłam się mocno przedniego łęku jedną ręką, a drugą wyciągnęłam po wodzę. Nagle klacz zatrzymała się a ja upadłam na cienką warstewkę śniegu. Przeleciałam jej przez szyję i uderzyłam plecami. Ugięłam nogi i ręce opierając się nimi o ziemię i stęknęłam nie mogąc złapać powietrza. Poleżałam chwilę próbując oddychać, aż w końcu udało mi się złapać powietrze. Wzięłam głęboki oddech aż przy tym chrypiąc.
-Jess!-usłyszałam Sam, a potem poczułam jej rękę próbującą mnie podnieść. Trochę mnie zamroczyło. Usiadłam na ziemi, a dziewczyna zaczęła otrzepywać mnie ze śniegu.
-Może przeczekajmy śnieżycę w tamtej stodole?-wykaszlałam wskazując na mały budynek stojący na środku polanki.
<Sam?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy