-Sam... nawet nie wiesz jak mi na tobie zależy -objąłem ją mocno. Wtedy usłyszeliśmy głośnie szczekanie! Wtem nadbiegły wszystkie psiaki Sam! Wyjęliśmy smycze i podpięliśmy całą zgraję.
-Dzięki -złapała mnie za rękę Sam.
Psiaki podpięliśmy do u drzew przy których stały też konie. Wybraliśmy się na spacer :) Ustaliśmy na brzegu strumienia.
Usiedliśmy na lekko mokrym podłożu a że dzień był upalny bardzo nam się to podobało. Przeskoczyliśmy na drugi brzeg. Były tam łąki i cień, zbliżający się cień! Uciekający i niknący w oddali! Podeszliśmy bliżej. Był tam koń czarny jak noc. Oświetlony przez promienie słońca szedł do nas. Popatrzył tylko dużymi ślepiami.
Zaraz zarwał się cwałem i odbiegł nie oglądając się za siebie do czasu oddalenia do pobliskiej górki! Patrząc na nas w góry.
A ten żar płonący w jego oczach gdy nas zobaczył!
-Kryje tajemnice nie sądzisz? -pocałowałem Sam.
-Hm... taki dziki!
-Nieobliczalny!
Przeciągnąłem rękę po pasie Samanty.
<Sam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz