wtorek, 3 lutego 2015

Od Jessicy

JEJ

Spojrzałam w oczy dziewczyny.
-Dobrze wiesz, że nie dam rady, przynajmniej na razie.-powiedziałam i przejechałam ręką po moim brzuchu. Termin zbliżał się wielkimi krokami, natomiast z płodem było dość dużo problemów. Było sporo podejrzeń i zagrożeń dla nienarodzonego jeszcze dziecka, więc nie mogłam się wysilać.
-Ale...-chciała co dodać, ale urwała i spojrzała w ziemię szurając butem o betonowy podjazd. Położyłam rękę na jej ramieniu i uśmiechnęłam się ciepło. Dobrze wiedziałam, że chciała żebym z nią jechała, ale nie mogę. Rozeszłyśmy się w różne strony. Podeszłam do boksu Dakary. Klacz zarżała cicho i przyłożyła pysk do wystawionej przeze mnie ręki. Nagle poczułam ból... nie wiedziałam co się dzieje. Przecież dziecko powinno urodzić się za miesiąc! Krzyknęłam żeby ktoś zadzwoniło po karetkę, a sama osunęłam się z jękiem na ziemię. Poczułam czyjąś ciężką dłoń, ciągnącą mnie ku górze.
***************************
Leżałam w szpitalnym łóżku, czekając na przybycie lekarzy. Na dźwięk otwierających się drzwi spojrzałam w tamtym kierunku. Do pokoju weszło trzech lekarzy... ale bez dziecka.
-Gdzie moje dziecko?-zapytałam spoglądając na nich nerwowo.
-Proszę pani, proszę się uspokoić...-powiedział niski mężczyzna, grubo po czterdziestce.
-Gdzie moje dziecko?! Oddajcie mi je!-krzyknęłam ze łzami w oczach. Poczułam że ktoś chwyta mnie za rękę. Spojrzałam w bok. Luca siedział przy łóżku z załzawionymi oczami.
-Niestety, nie udało nam się uratować dziecka...-powiedział szybko drugi, o wiele młodszy lekarz.-I niestety, nie mogliśmy narażać pani na niebezpieczeństwo. Musieliśmy usunąć macicę co uniemożliwia pani ponowne zajście w ciąże.-dodał i szybko skierował na mnie wzrok. Opadłam bezsilnie na poduszki i zaczęłam szlochać. Moje dziecko! To nie mogło dziać się na prawdę. Lekarze wyszli, zostawiając mnie i Lucasa samych. W drzwiach stanęła Sam. Spojrzałam na nią. Wiedziałam że prędzej czy później opowiem jej co się stało, ale teraz było za wcześnie... mimo to mimowolnie czułam że czekam aż dziewczyna zada mi pytanie.
-Co się stało?-zapytała przerażona i usiadła obok chłopaka. Oparłam się zapłakana o ramę łóżka. Spojrzałam na nią, a potem wzięłam głęboki oddech, żeby spazmy ustały.
-Sam ja... ja... straciłam go... straciłam moje dziecko!-wybuchłam płaczem.
<Sam??>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy