niedziela, 27 grudnia 2015

Od Samanty

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI

-Nie, nie mam ochoty ostatnio na  żadne imprezy. - powiedziałam stanowczo. - Po za tym nie lubię się pchać w tłum osób.
-Aha. - powiedział nieco smutny Max.
-Ale może wybierzemy się nad jezioro jutro? Taka ciepła pogoda. Trzeba korzystać. - chłopak jedynie spojrzał się na mnie. - Trzeba korzystać.
-Pamiętasz, że masz szkołę?
Popatrzyłam się na niego troszeczkę załamana tym faktem.
-Nie wiem w takim razie, czy pójdę jutro z tobą nad jezioro. 
-A jeśli pójdę jutro do szkoły?
-W tedy.. Nie wiem może. - powiedział nieco wesołym tonem.
-Dobra pójdę.
-Jutro się zobaczy. Robi się późno mam jutro test z angielskiego.
-Odwiozę Cię.
-Nie musisz.
-Muszę.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy pod mieszkanie Max'a.
-Pa. Dzięki.
-Nie ma za co. Pa.
Wymieniliśmy się uśmiechami. A potem każdy poszedł, w moim przypadku pojechał w swoją stronę.
Gdy wróciłam do domu dręczyła mnie jedna myśl szkoła. Zaczęłam trzeci rok liceum. Prze dwa lata prawie mnie nie było w szkole. Co ja teraz zrobię? Obiecałam mu. Muszę pójść. Więc usidłam do książek.

****Następnego dnia****
Budzik zadzwonił o siódmej. Do szkoły na ósmą. Okey. Zrobiłam i zjadłam śniadanie. Jak zawsze makijaż. Ubrałam się i poprawiłam kolczyka w nosie. Czas wyjść. Wsiadłam do samochodu i pojechałam w stronę piekła. Gdy wysiadłam z moim plecakiem wszyscy się na mnie patrzyli. Słyszałam za moimi plecami słowa o mnie.
-O patrzcie kto pojawił się w szkole.
-O wielka królewna zaszczyciła nas swoimi odwiedzinami.
-To ta dziwaczka.
Wsadziłam słuchawki w uszy i poszłam w kierunku klasy w której mam zajęcia. Poczułam wibracje telefonu w kieszeni- Tata.
-Halo. Tak?
-Wezmę twój samochód z pod szkoły. Mój się zepsuł. Zaraz będę.
-Okej.
Po kilku minutach dałam tacie kluczyki, a on wziął moją Madzie. Głosy na mój temat nie ucichły. Różne nie miłe i wredne rzeczy teraz usłyszałam

****Koniec Lekcji****
Nadal te głosy. Jaka to ja nie jestem. Szłam z spuszczoną głową. Usiadłam na szkolnej ławce i napisałam do Max'a:
Cześć. Przyjdziesz po mnie do szkoły. Ojciec wziął mój samochód. 
 Odpisał:
Okay.
Ja:
Dziękuję :)
Po kilku minutach gdy się zjawił. Chmara głosów o mnie jeszcze bardziej urosła.

<Max?? Może jakaś zachęta aby iść do szkoły??> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy