Właśnie miałam sprzątać boksy koni, gdy nagle zauważyłam osobę stojącą przy Nimfie. Od razu rozpoznałam Samantę. Przywitałam się, a ona przedstawiła mi sytuację. Chwyciłam za kopyto klaczy i trzymałam koleżance. Ona wyczyściła je dokładnie i wypiłowała. Odłożyłam kopyto i wyprostowałam się. Bolały mnie trochę plecy. Przypomniałam sobie, że kiedyś widziałam stojak na kopyta. Pobiegłam do siodlarni i przeszłam jak burza przez wszystkie szafy, szuflady i inne zaułki. W końcu znalazłam.
- O! Szukałam go - odparła. - Dzięki, Al!
- Drobiazg.
Postawiła na stojaku tylne kopyto i zaczęła dokładnie przeczyszczać rowki i strzałkę. Następnie wypiłowała i obcięła obcęgami. Z następnymi kopyta mi postąpiła tak samo. Pod koniec, przyniosłam i posmarowałam kopyta błyszczącym wzmacniającym smarem. Odprowadziłam Nimfę na pastwisko i dałam jej cukierka. Samanta poradziła sobie sama z Hikari, dlatego poszłam sprzątać boksy. Gdy wyniosłam pierwszą turę gnoju i słomy usłyszałam krzyk. Pobiegłam szybko do Samanty. Spojrzałam na nią. Sekret odbiegł na drugi koniec podwórka a ona siedziała na ziemi pogrążona w bólu. Trzymała się za prawe udo.
"Kopnął ją, czy co?" pomyślałam. Patrząc na Sam, można było wywnioskować, że tak się stało. Ale dlaczego?
<Samanta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz