Wstałem i ubrałem się. Po zjedzonym śniadaniu pojechałem do stajni. Konie były już dawno nakarmione więc postanowiłem wyprowadzić je na pastwisko. Na początku postanowiłem założyć im kantary. Brałem po cztery, aby pamiętać, który należy do którego konia i zakładałem je każdemu koniowi. Najpierw Nirvana, Esemplare, American Solider'a i Shreka. Później założyłam kantary Nimfie, Peachy Woman, Innocencie i Palomino. Następnie przyszła kolej na American Dream, Belindę, Jarvana i Stara. Na koniec zostały Summer, Hikari, Gameta i Sekreta. Prawie zapomniałem o Sawie. Wyprowadziłem wszystkie na pastwisko i usiadłem na belce słomy. Na korytarzu zauważyłem Samantę
-Cześć-podszedłem do niej.
-Hej-przywitała się.
-Wyprowadziłem konie na pastwisko-oznajmiłem.
-Trudno nie zauważyć-powiedziała z uśmiechem wpatrując się w puste boksy.
-Do zobaczenia muszę coś załatwić w mieście- pożegnałem się.
-Pa-odpowiedziała.
Poszedłem do auta i pojechałem do schroniska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz