środa, 7 grudnia 2016

Od Alice do Samanty

- Jasne. - odpowiedziała Samanta i podała mi uwiąz. Podprowadziłam klacz do Hikari, a ta zaczęła dmuchać w jej chrapy powietrzem. Nimfa kulała. Kucnęłam i przyjżałam się tylnemu nadpędzi kobyłki, leciała z niej cienka stróżka krwi.
- Słabo z nią. - odparła Sam.
- Mhm. - mruknęłam. - Myślisz, że da radę dojśćdo stajni?
- Warto spróbować. Jest ciemno, ale niestety musimy ruszyć do stajni.
Przytaknęłam. Przypięłam dwa długie uwiązy do kantara Nimfy, jeden chwyciła Samanta, drugi ja. Wsiadłyśmy na wierzchowce, Nimfa znajdywała się pomiędzy Hikari a Sekretem, a my miałyśy uwiązy z dwóch stron. Ruszyłyśmy. Cmoknęłam do kobyłki i po chwili ona również sępowała. Było widać, że bardzo ją boli. Miała uszy skulone to tyłu i starała się nie przenosić ciężaru ciała na zranioną kończynę.
Po półtorej godzinie byłyśmy już w stajni. Puściłyśmy Hikari i Sekreta chwilowo na pastwisko i zajęłyśmy się poszkodowaną. Ledwo szła, prawie się przewróciła. W boksie zjadła marchewkę i trochę siana. Przyniosłam specjalny chłodzący opatrunek z lodem i założyłam go klaczy na pęcinę i całe nadpęcie. Samanta wprowadziła Hikari i Sekreta. Przez to całe zamieszanie nie miałyśmy czasu spojrzeć na zegarek. Była 22:04, czyli o tej porze roku ciemna noc.
Po jakimś czasie poszłam do domu i przypomniałam sobie, że zostawiłyśmy siodła i koce w jakimś miejscu w lesie. Zadzwoniłam do Sam.
- Jutro po nie pojedziemy, dobrze? - zapytała, gdy opowiedziałam jej o sytuacji.
- Jasne. Dziękuję, dobranoc Samanto. - rozłączyłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy