Obudził mnie metaliczny dźwięk budzika. Pieski od razu wskoczyły na łóżko, aby pomóc mu dokonać swojego dzieła. Powoli podniosłem się. Nakarmiłem psy po czym poszedłem do łazienki. Ogoliłem się i wziąłem krótki prysznic. Ubrałem się i zjadłem śniadanie. Wyprowadziłem psy i wsiadłem do auta. Pojechałem do stajnia. Po kilku minutach byłem już na miejscu. Postanowiłem, że spożytkuję czas na pomoc w stajni. Na korytarzu zobaczyłem Samantę. Postanowiłem zapytać się jej co jest do roboty.
-Hej-przywitałem się.
-Cześć-odrzekła.
-Jest coś do zrobienia?-zapytałem.
-Na pewno coś się znajdzie-odparła.
Po chwili zastanowienia powiedziała:
-Konie trzeba wyprowadzić na pastwisko, a boksy uprzątnąć.
-Spoko, zajmę się tym-zgodziłem się.
Wziąłem z siodlarni uwiąż i kantary po czym pozakładałem je koniom w stajni. Wziąłem jeszcze kilka linek i podpinałem je pod kantary. Wyprowadzałem dwa konie jednocześnie choć teoretycznie nie powinno się tak robić. Mi jednak nic się nie stało. Gdy wszystkie konie się pasły wziąłem taczkę i zabrałem się do pracy. Po około dwudziestu minutach boksy były czyste. Przemyłem ich posadzkę, a gdy wyschły wyścieliłem czystą słomą. Gdy wszystko było gotowe poszedłem poinformować właścicielkę o wykonanym zadaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz