Obudził mnie dźwięk budzika. Wstałem i przebrałem się. Po południu planowałem pójść do stajni, ale teraz zamierzałem udać się do schroniska. Mogłem zaadoptować maksymalnie cztery psiaki, bo tyle miałem naszykowanych rzeczy. Zjadłem śniadanie i pojechałem do schroniska. Przywitałem się z właścicielami i powiedziałem jakiego psa potrzebuję. Zaproponowano mi pięć różnych psów. Teriera Rufusa, Yorka Magellana, dwa bezimienne szczeniaczki, mieszańce i jednego trzyletniego mieszańca bez imienia. Postanowiłem zaadoptować "anonimów". Po podpisaniu wszystkich papierów mieli przygotować psy do wzięcia do domu. Kazano mi wrócić jutro o 9.00. Pożegnałem się i pojechałem do stajni. Oporządziłem klacz o imieniu American Dream, osiodłałem ją i okiełznałem. Następnie zacząłem jeździć. Na padoku dziewczyna o imieniu Samanta lonżowała konia. Po skończonym treningu odprowadziłem klacz do stajni i rozsiodłałem ją. Tam zauważyłem Samantę czyszczącą konia, w boksie należącym do niejakiego Palomino.
-Co będziesz robić?-zapytałem
-Pojadę w teren. Chcesz jechać ze mną?-zaproponowała.
-Z chęcią -powiedziałem.
Udałem się do boksu Nimfy, aby pojechać na niej.
<Samanta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz