sobota, 3 grudnia 2016

Od Alice do Hailie

PIĘKNA POGODA

Skinęłam głową i obie skierowałyśmy się na otwarte pole, gdzie można swobodnie pobiegać. Zrobiłyśmy małą rozgrzewkę w kłusie. Wyciągnęłam z plecaka butelkę i napiłam się wody.
Konie były gotowe, tak jak jeźdźcy. Stały obok siebie i coś prychały. W pewnym momencie rozległa się komenda Hailie, na którą miałyśmy startować. Konie ruszyły galopem, widać sprawiało im to dużą przyjemność. Ich grzywy powiewały na wietrze, a ja czułam się niezwykle lekko w siodle Nimfy. W sumie, to nie był wyścig, tylko galop dla przyjemności, bo nawet nie ustaliłyśmy, gdzie jest meta. Słońce kierowało się powoli wyżej. Orzeźwiające powietrze dodawało mi sił. Gdy konie lekko wyładowały swoją energię zaczynały zwalniać. Odwróciłam się do Hailie i obdarzyłam ją lekkim, nieśmiałym uśmiechem. Powoli zwalniałyśmy do kłusa, następnie do stępa.
- Dobra robota. - pochwaliła nas Hailie. - Szybkie byłyście.
- Dzięki. - mruknęłam i się uśmiechnęłam.
Zsiadłyśmy na chwilę z koni. Usiadłam sobie w trawie, a Nimfa trącała mnie nosem. Poczęstowałam ją smakołykiem i pogłaskałam po chrapach. Halilie poświęciła czas Jarvanowi. Cały czas do niego coś szeptała, głaskała go. To niesamowite, jak oni tak dobrze się dogadują.
''Musi łączyć ich silna więż'' - pomyślałam i poklepałam Nimfę schylającą łeb w poszukiwaniu większej ilości smakołyków.

<Hailie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy