-Cholera, co to było?-spytałam, serce waliło mi jak oszalałe, a rządek ściskał strach i adrenalina.
-Nie mam pojęcia.-wysapała Sam i obejrzała się za siebie, sprawdzając czy nikt nas nie śledzi.
Konie byłe mokre od potu i wody, błoto oblepiało całe ich nogi i zastygało, wyrywając sierść i podrażniając skórę. Na pewno nie mogłyśmy dojechać całej drogi do stajni galopem. Przebyłyśmy jeszcze kawałek drogi, kiedy dałam znać Samancie, że powinnyśmy zwolnić.
Przeszłyśmy do kłusa, a po krótkiej chwili do stępa, oglądając się na zmianę, czy na pewno nic za nami się nie dzieje. Starałam się uspokoić oddech, który dorównywał tempa mojemu sercu.
-O co mogło mu chodzić?-pokręciłam głową, nie kierując w sumie pytania do Sam, która pewnie też nie znała na nie odpowiedzi.
-Ludzie robią się coraz dziwniejsi.-odpowiedziała, nerwy coraz bardziej dominowały nad strachem.
Resztę drogi przejechałyśmy stępem, ale nie traciłyśmy czujności. Gdy dotarłyśmy na miejsce od razu umyłyśmy konie, ja poszłam się przebrać i zaczęłam układać rzeczy w siodlarni. Po chwili dołączyła do mnie Samanta.
-Ej ostatnio zastanawiałam się, nie wiem czy pamiętasz początki stajni?-spytałam.
-Jak mogłabym zapomnieć.-zaśmiała się i popatrzyła na mnie.
-No to zaraz na początku urządziłyście rajd, co ty na to, żeby go powtórzyć?
<Sam??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz