Obudził mnie metaliczny dźwięk budzika. Brzmiał niczym tortura.
-Jeszcze pięć minut-powiedziałem sam do siebie.
Od razu obok mojego łóżka znalazł się Zeus wymachujący ogonem na prawo i lewo. Wziąłem go do domu jako pierwszego, bo Jowisza i Wenus trzeba było jeszcze odrobaczyć.
-No dobrze... Wstaję już-zwróciłem się do zwierzaka.
Podniosłem się i ubrałem. Zjadłem śniadanie po czym załadowałem Zeusa i jego smycz do auta. Następnie sam do niego wsiadłem i pojechałem do stajni. Tam postanowiłem zrobić coś w czym pies nie będzie zbytnio przeszkadzał. Wszystkie konie były, albo na jeździe, albo na pastwisku więc mogłem siedzieć w stajni. Ta była już zamieciona, więc tym się nie zajmowałem. Mimo, że była zima było dosyć ciepło. Wyniosłem wszystkie będące w siodlarni siodła na zewnątrz. Wziąłem maść do konserwacji siodeł i delikatnie wilgotną gąbkę. Odczepiłem puśliska od siodła i przetarłem go wilgotną gąbką. Później wtarłem w nie trochę maści i zająłem się pusliskami. Najpierw przemyłem je wodą, a później wtarłem w nie maść. To samo zrobiłem z resztą siodeł. Później wziąłem Gametę z pastwiska i zabrałem ją na spacer. Z drugiej strony prowadziłem Zeusa. Piesek szedł grzecznie nie podchodząc pod nogi, ani moje, ani konia. Gamecie to najwyraźniej odpowiadało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz