Właśnie sprzątałam boksy koni, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Wibrował mi w kieszeni. Szybko go wyjęłam.
- Słucham? - odebrałam słuchawkę.
- Cześć, Alice. Tu mama. - odezwał się jak zwykle ciepły i znajomy głos mojej rodzicielki.
- Ohh, cześć! Jak długo z tobą nie rozmawiałam. - odparłam z wielkim szczęściem. - Mam ostatnio dużo pracy, przepraszam, że nie dzwonię.
- Nic się nie stało. - przez telefon było czuć, jak się uśmiecha. - Co tam u ciebie?
Otrzepałam ręce i zabrałam się za rozmowę. Opowiedziałam wszystko mamie, później porozmawiałam z ojcem.
- Może wpadłabyś do nas niedługo? - zapytał tata.
Zgodziłam się i schowałam telefon do kieszeni. Z uśmiechem na twarzy wróciłam do boksów. Szybko wyniosłam resztę brudnej słomy i migiem skończyłam moją część do sprzątnięcia. Było południe.
Konie leniwie przeciągały się, przeżuwając powoli trawę. Ostatnio są duże upały, więc dolałam wody do żłobów na pastwisku.
Nie miałam już co robić, więc chwyciłam miotłę i zamiotłam dokładnie i zwinnie przed stajnią i w siodlarni oraz paszarni.
Przeszłam się między boksami w stajni i do każdego czystego boksu dołożyłam nową, smaczną porcję soli dla koni.
Co jakiś czas po okolicy chodziły jakieś osoby, lub stajenni. Poszłam do biura Samanty i przywitałam się. Nie widziałam jej od rana.
Zrobiła mi kubek gorącej herbaty, a ja usiadłam na sofie obok jej biurka. Porozmawiałyśmy trochę. Ostatnio nasze więzi mocno się polepszyły.
Gdy skończyłyśmy, usiadłam na parkanie i wpatrywałam się w czterokopytnych pasących się w świetle słońca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz