RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ
Poklepałam Dumę po szyi, to były wspaniałe cwały. Zwolniłam, tak jak moja towarzyszka i wpatrywałam się w dzikie zwierzęta. Albo raczej potomków tutejszych zdziczałych koni, które postanowiły uciec swoim opiekunom. Znam wiele rezerwatów, gdzie konie są pod ochroną, to raczej nie jest rezerwat, ale miło popatrzeć na jakże indiańskie stworzenia. Ludzie są chciwi. Nikt nie przepuściłby takiej okazji, żeby złapać nakrapianego konia i sprzedać go za grubą forsę. Pewnie miały już dużo za sobą. Nie bały się ludzi, a jeden źrebak nawet podszedł do nas z zaciekawieniem. Zsunęłam się z konia na ziemię i dałam mu jakieś jabłko. Po chwili Leja też już kucnęła obok mnie i próbowała go zwabić. Koń nie chciał jabłka. Nie wąchał nas podejrzliwie, ani nic w tym stylu. Bałam się teraz puścić pary z ust, więc wstrzymałam oddech. Źrebak przylgnął do nas grzebiąc w kieszeni Leji.
- Hej, mam cukier...
Szepnęła dziewczyna. Wyciągnęłam rękę w stronę źrebaka, który widział ją i nie przeraził się, kiedy go pogłaskałam.
- Musiał urodzić się u człowieka...pewnie jakiś farmer wypuścił go z matką.
Mruknęłam. Mimo wszystko konik był wręcz kochany i nie zamierzałyśmy przestawać głaskać jego sklejonego futra. Jego matka tylko z dzikim rżeniem galopowała w naszą stronę. Nie stanęła zbyt blisko, każdy gwałtowny ruch ją płoszył. Rżała tylko i straszyła nas. Była bardzo mocno poraniona. Miała zadrapania, blizny...
- Ona chyba nie chce, żebyśmy go głaskały.
Uznała Leja i popatrzyła na mnie już z grzbietu swojego konia. Przytaknęłam głową i odjechałyśmy.
- Jak się nazywa twój koń? To klacz, czy ogier?
Zasypałam Leję pytaniami.
- Klacz. Rose, ale mówię na nią też Tormenta. Jest wręcz stworzona to dzikich cwałów.
Zaśmiała się Leja.
- Ja też mam klacz. Macedonię. Jest kłusakiem, bo biorę udział w wyścigach kłusaków, czasem w wyścigach galopem i trenuję lekki western...
Wtem naszym oczom ukazał się ten sam źrebak, którego głaskałyśmy. Obok niego pędziła zaniepokojona matka.
<Leja? Jak pozwolą to bierzemy je do stajni XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz