PRACA
Po przejażdżce z Sophie zacząłem dalej pracować w stajni. Najpierw nakarmiłem wszystkie konie, po dwie, jedną, lub pół miarki w zależności od tego, co pisało na ich tabliczkach. Kiedy miałem wyprowadzać już wszystkie na pastwisko, usłyszałem dźwięk telefonu. Odebrałem.
- Halo?
- Hej, Felix.
Zdziwiłem się, bo mój brat nigdy nie mówił mi po imieniu.
- No siema. Co?
- Bo widzisz, jakbyś mógł pomóc Hailie z Poziomką...
- CO SIĘ STAŁO?!
Przeraziłem się. Dlaczego chodziło o mojego konia?
- Spokojnie. Pamiętasz, wypuściłeś ją na padok...kiedy stajenna chciała ją zabrać już do boksu, ta przestraszyła się śmiertelnie samochodu i tylko kiedy się do niej podejdzie - ucieka. Pomyślałem, że ciebie może posłucha...
- Już tam biegnę.
Rozłączyłem się i wyszedłem przed stajnię, gdzie znajdował się padok. Ujrzałem dziewczynę, która próbowała złapać dębującą klacz. Później Poziomka stanęła jak wryta na lekko rozsuniętych nogach i za nic nie chciała się się ruszyć.
- Poziomko, już...
Podszedłem do klaczy i spróbowałem ją powoli złapać, na co odskoczyła. Wyjąłem z kieszeni kostkę cukru. Podsunąłem jej pod chrapy. Zjadła, choć z początku nie chciała. Wtedy pogłaskałem ją delikatnie i już pozwoliła mi się dotknąć. Złapałem ją za kantar i cmoknąłem, kiedy się opierała. Ta już dość spokojnie posłuchała mnie i poszła za mną. Schowałem ją do boksu i wyprowadzałem po kolei konie, które nie miały dziś w planach jazd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz