POCZĄTKI SĄ ZAWSZE TRUDNE
- Jak chcesz... - uśmiechnąłem się lekko, ruszając stępem. Arant był dzisiaj wyjątkowo spokojny, jak na jednego z najdzikszych koni w stajni. Mimo tego wolałem zachować ostrożność i cały czas stanowczo trzymałem wodze. Nagle zza krzaków wybiegła Saphira, powodując lekkie spłoszenie się koni.
- Ech... Saphira, ty zawsze wiesz, kiedy masz wejść w najodpowiedniejszym momencie. - zaśmiałem się, wbijając wzrok w zwierzę przymilające się do pnia drzewa.
- To twój? - Zapytała Leja.
- Tak, zawsze chodzi za mną jak cień, jakby nie miała co robić. - Spojrzałem na dziewczynę z lekkim uśmiechem. - To gdzie jedziemy? - Zapytałem, łaszcząc Aranta po umięśnionej szyi.
<Leja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz