PRACA
Późnym wieczorem odebrałam telefon. Okazało się, że Okaryna ma problemy. Podobno pokaleczyła się na padoku. Ktoś nieodpowiedzialny zostawił tam scyzoryk. Pojechałam na miejsce. Rosal była z weterynarzem na korytarzu. Kobieta poprosiła mnie o zmienienie słomy, bo klacz powinna być w sterylnych warunkach. Nie było tam bardzo źle. Pojedyncze niespodzianki. Szybko załadowałam je na taczkę i wyniosłam na gnój. Starą słomę również tam zawiozłam i rozsypałam nową całą kostkę. Właścicielka zaprowadziła Okarynkę do boksu a weterynarz zajął się zranioną nogą. Wspierałam Rosal i zostałam z nią do końca. Rana była niewielka. Klacz jednak kulała i trzeba było maści i opatrunki. Cały tydzień nie może wychodzić z boksu a kolejne pieć dni musi być bez siodła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz