TRENING
Razem z Leonem rozstawiliśmy przeszkody na całej ujeżdżalni, głównie przeszkody mające około metr siedemdziesiąt.
- Zaczynam - powiedziałam Leo, patrząc na mnie spode łba.
Podjechał naprzeciwko przeszkody i spojrzał przed siebie. Jego koń ruszył galopem wprost na czerwono-białą przeszkodę. Arant przeskoczył delikatnie stacjonatę i wylądował miękko na podłożu, ale od razu został popędzony do następnej przeszkody, jaką był sztuczny żywopłot. Koń zgrabnie ją przeskoczył i wraz z chłopakiem pogalopowali do mnie oraz Dumaja. Klaskałam im, dopóki do nas nie dojechali.
- Wow, to było niezłe - pochwaliłam Leo. - Całkiem, całkiem.
Brunet roześmiał się wesoło, a ja pomyślałam że ma świetne zęby. Pfff, nie, zaczynam myśleć o zębach. Świetnie.
- Uwielbiam skakać. Teraz twoja kolej - rzucił mi wyzwanie z iskierkami w oczach.
- Za to ja uwielbiam wyzwania - odpowiedziałam i wskoczyłam na Dumaja.
Biedny Dumaj lepiej się czuję w ujeżdżaniu, ale skoki dla niego to też nic trudnego, na całe szczęście. Nachyliłam się koniowi do ucha i szepnęłam:
- Skopiemy mu tyłek, co nie Dumaj? - Koń nic nie odpowiedział (;-;), co uznałam za zgodę.
Ruszył jak z bicza na przeszkodę, a następnie lekko ją przeskakując, wyszło idealnie. Potem koń popędził na rów z wodą, a ja uśmiechnęłam się w duchu, wiedząc, że nam dobrze idzie. Dumaj był w formie, przeskoczył o wiele ponad rowem. Kłusem dojeżdżaliśmy do Leo, a ja szepnęłam koniowi:
- Dobra robota.
(Leon?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz