PRACA
Obudziłam się leżąc na sofie skulona pod kocem.
- To tylko zły sen- powtarzałam- nikt nikomu nic nie zrobi
Byłam oszołomiona po tym co mi się przyśniło. Wiedziałam co mnie uspokoi. Stajnia i konie. Tylko one. Zgasiłam telewizor i pognałam do mojego pokoju. Przebrałam się w luźny dres i polar. Wzięłam kask to ręki po czym szybko odłożyłam go. Popatrzyłam na zegarek: 6.40. Wiedziałam, że poranny dyżur ma Cheyenne, więc postanowiłam jej pomóc. Poszłam do przedsionka i ubrałam szyblety. Wyszłam z domu i weszłam do mojego Jeep'a. Odpaliłam samochód. Po chwili byłam na miejscu. Podeszłam do pierwszego boksu i przywitałam się z Dunaj Dastinem. Wiełam łopatę do ręki i zaczęłam zbierać gnój do taczki. Kiedy wysprzątałam dwa boksy, na miejscu starej słomy połorzyłam nową. Dopiero teraz przypomniała mi się, że nie przwitałam się z Chyenne. Poszłam do dziewczyny i przekazałam, że wystarczy nakarmić konie. Chy podziękowała mi, a ja wróciłam do domu. To był pracowity ranek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz