-A może trening w terenie?
-Jak Ci lepiej.
-W ofercie skakanie przez rzeki i galop. Pasuje?
-Pasi.
Przygotowaliśmy konie. Sarafina była zadowolona z tego, że ją biorę na jazdę (znów).
-Przygotowana?
-Jasne.
-Mogę pojechać na Pistacji?
-Tak.. Tak jasne.
Podeszłam do klaczy pogłaskałam ją.
Wsiadłam na nią. Ruszyliśmy stępem. Po kilkunastu metrach weszliśmy w kłus.
-Ładnie chodzi. - stwierdziłam.
Weszliśmy w galop. Zobaczyłam niedużą rzeczkę może metr... łatwo. Kiwnęłam porozumiewawczo głową do Hugh. Zrozumiał. Przycisnęłam łydkę. Pisti nabrała dużej prędkości. Gdy szykowałam się do skoku.... klacz zatrzymała się..(?!) Wypadłam przez jej głowę do wody. Byłam przemoczona.. Ale dzięki mojemu (teraz) wodoodpornemu makijażowi wyglądałam jeszcze olśniewająco ( narcyzm XD) .
-Sam nic Ci nie jest?
-Nie wszystko dobrze tylko nieźle fiknęłam. Jednak wezmę Sarę. - śmiałam się.
-Jak wolisz. - także się zaśmiał.
Wsiadłam na Sarafinę i od razu poprawiłam strzemiona.
-To przegrałam, ale wyścig do lasu to na pewno przegrasz.
<Hugh?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz