Felix leżał jak długi, a ja siedziałam cicho niedaleko od niego w większej trawie. Zachichotałam, a on to usłyszał. Uśmiechnął się i spojrzał w stronę mojej kryjówki.
-Nie, nie daruję ci.-usłyszałam i zaczęłam uciekać, bo oto zaczęło się ganianie po łące.
Biegłam, aż oglądnęłam się do tyłu. Felix'a nie było. Odwróciłam się, a on stał przede mną. Przewróciłam się do tyłu i zaczęłam śmiać. On zauważył, że jesteśmy na górce i stoczył mnie z niej. Kiedy leciałam, lekko unosiłam się w górę, by znowu opaść. I tak w górę i w dół, w górę i w dół. Raz znalazł się mniejszy pagórek na tej górce. Tak z niego poleciałam w dół, że zaryłam twarzą w ziemię. Felix szybko prowadził dwa konie w moją stronę.
-Sarah!-wydarł się, puścił konie i do mnie podbiegł.
Podniosłam głowę i zobaczyła chłopaka stojącego obok mnie. Byłam cała brudna. Obok nas płynął strumyk, więc obmyłam twarz. Spojrzałam na Felix'a.
-Chyba przesadziłem...-podrapał się po głowie.
<Felix?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz