CZEMU TO NIE KONIEC?!
Fabian wyszedł zza rogu. Nie zastanawiałam się za długo co zrobić.
-Cześć.-uśmiechnął się. Zamachnęłam się i dałam mu w twarz.
-Ty gnoju!-krzyknęłam przez łzy.-Myślisz że co? Że będę za tobą latała jak głupia?! Myślałam że jesteś inny! Nie wierzę jak bardzo się pomyliłam.-odpowiedziałam i odbiegłam. Nikt mnie tak nie zranił. Miałam tego dość. Miałam dość wszystkiego!!! Mojego życia przede wszystkim! Wbiegłam do domu i złapałam za żyletkę. Nie mogłam jednak zrobić nic więcej. Zacisnęłam rękę. Otworzyłam szafkę w łazience i zaczęłam łykać tabletki, jedna po drugiej. Spojrzałam na poranioną dłoń, w której nadal leżała żyletka. Przejechałam nią po zgięciu nadgarstka. Z żył zaczęła tryskać krew. Po chwili obraz zaczął się rozmazywać i ciemnieć. Usłyszałam jak ktoś woła moje imię, potem upadłam, a moje powieki opadły. Czułam na sobie ciężar, jakby przygniatała mnie niewidoczna masa. Nie widziałam nic, jedynie ciemność i pustkę. Potem poczułam prąd przechodzący przez całe moje ciało i usłyszałam ciche pikanie, z czasem nasilające się. Po chwili wszystko zaczęło jaśnieć. Rozglądnęłam się dookoła. Pomieszczenie było w całości białe. Koło mnie stał stojak z kroplówką i aparaturą. Nie wiedziałam na początku co się dzieje. Koło mnie stał ktoś, ale nie mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Ktoś zaczął wołać , ale jakby z daleka, a słowa niosło tylko echo. Nie rozumiałam na początku co się dzieje, dopiero potem, zrozumiałam że powtarzane w kółko moje imię.
<Kto to był?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz