poniedziałek, 27 października 2014

Od Kamili

KOŃ

Zadzwoniła do mnie Rosal. Zapytała mnie o trening konia fryzyjskiego. Nie zastanawiałam się za długo i od razu się zgodziłam. Po kilkunastu minutach przyjechałam do stajni. Dziewczyna pokazała mi konia. Pomyślałam że od razy zacznę przyzwyczajać go do ludzi. Klacz była młoda. Wzięłam ją na lonżownik z siodłem na grzbiecie. Na początku starała się go pozbyć, ale po kilku okrążeniach trochę się uspokoiła. Widać było że właściciel trenował z nią trochę. Zwinęłam lonżę i odpięłam ją i przewiesiłam przez ogrodzenie. Włożyłam niepewnie nogę w strzemię. Bakalia nie zareagowała na to. Wsiadłam powoli i pochyliłam się do przodu. Klacz spojrzała tylko na mnie. Usiadłam sztywno w siodle czekając na jej reakcję. Nie zrobiła nic. Byłam lekko zdziwiona. Spięłam ją łydkami i wtedy stało się to, na co oczekiwałam przez cały czas. Koń zaczął wierzgać, galopować do przodu i zakańczając je ostrymi zakrętami. Otrzymałam się na siodle może 3 minuty, 4... aż w końcu z hukiem walnęłam o jedną ze ścian. Od razu ktoś podbiegł, ale zamiast pomocy usłyszałam śmiech. W sumie nic mi się nie stało, więc wstałam szybko i złapałam konia. Okazało się że przy wejściu stała Rosal. Ukłoniłam się do niej z uśmiechem.
-Podobało się przedstawienie?-zaśmiałam się.
<Rosal?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy