Od zawsze jakoś bardziej ciągnęło mnie do koni niż innych zwierząt. Dzisiaj akurat miałam całe wolne popołudnie więc wybrałam się do stajni Nimfy. Brałam tam czasami parę lekcji konnych tylko jak miałam czas, czyli dwa razy w tygodniu. Tylko jak już byłam na miejscu zaparkowałam swoim czarnym Land Roverem na parkingu obok. Zgasiłam samochód wyjęłam kluczyki, i otworzyłam drzwi. Od razu ktoś do mnie podszedł, była to jakaś dziewczyna.
-Mogę w czymś pomóc?- zapytał się z uśmiechem na twarzy.
-Ja tylko tutaj aby sobie trochę pojeździć.- odparłam obojętnie wzruszajac ramionami.
-To może razem się wybierzemy?- zaproponowała.- Lucy.- powiedziała i podała mi rękę.
-Cara.- odpowiedziałam próbując się jakoś uśmiechnąć.- Wybacz po prostu mam zły dzień.- wytłumaczyłam.
Dziewczyna tylko Kiwnęła głową na znak że rozumie, a następnie machnęła ręką abym zaczęła iść za nią. Tylko jak weszłyśmy do środka stajni ujrzałam parę koni wystawiających swoje łby za boks.
-Jak one są cudowne.- powiedziałam z promiennym uśmiechem na twarzy.
<Lucy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz