Chłopak zaczął ciągnąć mnie w stronę jego samochodu, a ja bez rzadnego narzekania wszedłam do środka. Tylko jak już siedzieliśmy w środku zapiełam pas, i spojrzałam się z grymasem na twarzy na Luke’a który już wjerzdżał na ulicę.
-Aż takim złym kierowcą nie jestem.- powiedział z uśmiechem, nie odwracając wzroku.
-Nie oto chodzi, po prostu wolę mieć zapięty pas- wytłumaczyłam.- A czy przy przypdkiem twoja dziewczyna nie będzie zadowolona z tych pięknych artystycznych plam na bluzie?- zapytałam się, wskazując na białe plamy.
-Nie mam dziewczyny.- odpowiedział szeptem robiąc ten swój uśmieszek zwycięstwa że tym razem nie odgryzę mu się za kawę.
-Witaj w klubie.- rzuciłam klepiąc Luke’a po ramieniu z współczuciem.- Akurat mi tam się nie spieszy, gorzej już tam z rodzicami którzy tylko powtarzają że już pora, że mam już 20 lat..- zaczęłam swoją długa wypowiedź na temat związków.
-Mi też akurat się nie spieszy.- po chwili ciszy powiedział.- Jesteśmy już na miejscu.
Na widok budynku aż zabrakło mi słów do dalszej rozmowy, a na dodatek ten ogród. Jak już staliśmy na dworze zaczęłam się rozglądać, a następnie spojrzałam w stronę Luke’a który już otwierał drzwi od budynku.
-To twoje?- zapytałam się z niedowierzaniem.
<Luke? Wolałam tam nie opisywać budynku bo jest on chyba twój co nie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz