Miałam już za sobą jedną szklankę whisky.
-Jeszcze jedna szklankę. Poproszę.
Ja tak szybko się nie upijam.
-Proszę. - powiedział podając mi.
-Dzięki. - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Dziewczyny chichrały się. I co chwilę słyszałam z ich ust:
-Przystojniaku, podejdź no tu.
-Mój SuperBarmanie podaj jeszcze jedną.
I tak w koło. Było mi za nie wstyd. W końcu wyciągnęły mnie do tańczenia. Było miło światło okay, nikt. Tańczyłam z jakimś gostkiem. Był okay. W końcu powiedział do mnie:
-Ja lecę bo moja dziewczyna będzie zazdrosna.
I dosłownie facet się zmył i nie został po nim ślad. Nagle poczułam jak ktoś za rękę mnie ciągnie. Nie były to moje koleżanki bo one wróciły pod bar. Coraz mocniej nie dawałam siły się oprzeć. Był to jakiś facet. Nagle złapał mnie w talii tak jak Josh nad jeziorem. Tylko chwila.... To nie był Josh. Widziałam, że ciągnie mnie za "kulisy". Czułam łzy napływające do oczu. Zaczęłam krzyczeć:
-Pomocy!! Josh!! POMOCY!! - zalana łzami dalej krzyczałam - JOSH POMOCY!!
Byliśmy coraz bliżej ciemnego pomieszczenia.
<Josh??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz