-Ok, skoro tak mówisz.-powiedziała i wsiadła do samochodu.
Jazda zajęła nam niecałe pół godziny. Podjechałyśmy po nieduże 'gospodarstwo'. Mały wybieg, dwie szopy i coś, co miało przypominać ujeżdżalnię.
-Masakra.-wyszeptałam do dziewczyny, która była tak samo zniesmaczona jak ja.
-Dzień dobry, to pani dzisiaj dzwoniła.-usłyszałam męski głos i moim oczom ukazał się niewysoki, dość gruby mężczyzna. Uśmiechał się przyjaźnie, ale nie wyglądał n zbyt miłego gościa.
-Tak, Kamila, przyjechałyśmy obejrzeć konie.-odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
Facet zaprowadził nas do jednej z 'stajni'. Warunki były okropne, baksy bardzo małe, a ściółka nie była wymieniania przez co najmniej dwa tygodnie.
Gdy mężczyzna zobaczył nasze miny od razu zaproponował, że wyprowadzi konie na zewnątrz, żeby można je było lepiej oglądnąć.
Przystałyśmy na tą propozycję i po chwili na pastwisku ukazało się kilka koni. Facet podszedł do nas i zaczął wskazywać palcem na poszczególne z nich i tak oto poznałyśmy
Gdy zobaczyłam wychudzoną klacz od razu puściły mi nerwy. Zarazem byłam smutna i rozzłoszczona. Podczas gdy ja zostałam na pastwisku, oglądając konie, Sam poszła do drugiej stajni z handlowcem.
Po około pół godzinie wróciła i od razu podeszła do mnie.
-I co? Co tam widziałaś? Wiesz, że nie możemy zabrać wszystkich...
<Sam??Co zobaczyłaś, które ratujemy??>
Trudno zdecydować. Może wybierzcie kilka do stajni, a kilka może na licytacje?
OdpowiedzUsuń~Malwina~