Klienci przewijali się jeden po drugim. W końcu zjawiły się koleżanki Samanty, ale był jeden problem. Nie było tam Sam.
- Nie zgubiłyście przypadkiem koleżanki?- spytałem.
- Nie, ale zgubiłyśmy ciebie- ponownie zaczęły się chichrać, na co tylko wywróciłem oczami- Jake, zastąpisz mnie na chwilę?- zwróciłem się do kolegi, a ten tylko przytaknął głową.
Później mu się jakoś odwdzięczę. Zacząłem szukać brunetki. Chodząc po klubie zauważyłem, jak ktoś niesie jakąś dziewczynę w stronę pomieszczeń do pewnych celów. Z ciekawości ruszyłem za typkiem, bo i to było podejrzane. To, co tam zobaczyłem, kompletnie zwaliło mnie z nóg. Podbiegłem do typa i za wiele nie myśląc nad tym, co robię, przywaliłem mu w twarz. Zanim zdążył się pozbierać, udało mi się uwolnić Samantę i zabrać ją jak najdalej od niego. Zaprowadziłem ją do miejsca, gdzie miał wstęp tylko personel. Dziewczyna nadal była zapłakana. Przytuliłem ją, starając się tym samym uspokoić. Byłem na nią trochę zły, że mimo tego co jej mówiłem, przyszła tu i została. Zaprowadziłem ją do mojego auta i odpaliłem silnik.
- Odwiozę cię do domu- powiedziałem stanowczym głosem.
Dziewczyna powiedziała mi, gdzie mieszka. Podczas drogi trwała cisza. Gdy dotarliśmy na miejsce, zatrzymałem się przy chodniku, kiedy pokazała mi, że mieszka tutaj.
<Samanta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz