-Przyjechałem na jazdę. Chciałem tu przyjechać od kiedy przeprowadziłem się do Flagstaff, ale dopiero teraz mam chwilę wolnego, a dzisiaj akurat jest na tyle piękna pogoda, że postanowiłem ruszyć się z domu i pouczyć się czegoś nowego.-powiedziałem uśmiechając się.-Niby taka niewinna dziewczyna, ale siłę w rękach to ty masz.-zaśmiałem się, nawiązując do incydentu z drzwiami.
-Już przeprosiłam.-zaśmiała się.
-A kto powiedział że wybaczyłem?-zażartowałem i dałem jej kuksańca w ramię.
Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi i już miała coś powiedzieć, kiedy po raz kolejny usłyszeliśmy dzwonek telefonu. Tym razem nawet nie popatrzyła od kogo przyszedł SMS tylko popatrzyła na ziemię.
-A tak w ogóle to Luke.-powiedziałem i wyciągnąłem rękę.
-Cara.-odpowiedziała i uścisnęła moją rękę.
Przetarłem tył karki ręką i rozglądnąłem się dokoła.
-Pomożesz mi w czymś? Mam przygotować American Soldier'a, ale szczerze mówiąc nie wiem nawet gdzie szukać... ani go przyszykować.
-Zaczynasz dopiero?
-Mhm. Każdy kiedyś musi zacząć.-zaśmiałem się i spojrzałem na nią.
Dziewczyna pokiwała tylko głową i poprowadziła mnie do jakiegoś boksu, gdzie stał dość wysoki kasztan.
Cara zaczęła go czyścić i tłumaczyła mi wszystko, ale mało co zapamiętałem. Szczerze, to bardziej skomplikowane niż przewidywałem. A nawet nie wsiadłem na konia!
Potem pomogłem trochę jej w siodłaniu. Poszliśmy, a raczej prawie pobiegliśmy do hali, gdzie czekała na mnie Kamila.
-Nie śmiej się.-powiedziałem klepiąc ją w ramię z uśmiechem, kiedy Kama dopinała popręg i przypinała lonżę.-A, no i w zamian za pomoc, idziesz później na kawę?-spytałem, korzystając z chwili, kiedy Kamila musiała odebrać telefon.
<Cara??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz