Popatrzyłam na niego, ale powstrzymałam moje pytania. Zbyt dużo na jeden dzień. Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam na konia.
-Nie uciekają często, w sumie to pierwszy dzień, kiedy puściłam je wszystkie razem. Muszą się przyzwyczaić.-powiedziałam i pogłaskałam konia.
Chłopak popatrzył na nią z wyrzutem.
-Daj jej czas, poprzedni właściciel jej nie oszczędzał.-powiedziałam.
Leon pokiwał głową, ale nie powiedział nic więcej. Wyprostowałam się i jęknęłam z bólu. Spojrzał na mnie jeszcze raz, tym razem z delikatnym uśmiechem.
Poszliśmy do siodlarni i wyciągnęłam z mojej szafki żel na urazy.
-Posmarujesz?-spytałam podając mu go. Pokiwał głową i odsłonił siniaka.
Powoli zaczęło robić się ciemno. Spojrzałam za okno.
-Jadę coś zjeść, jedziesz ze mną?
-Czemu nie.-odpowiedział i ruszył ze mną do samochodu.
Pojechaliśmy moim do małej restauracji niedaleko mojego domu. Usiedliśmy i wzięliśmy do rąk Menu. Usłyszałam stukanie butów i po chwili przyjazny głos.
-Kogo moje oczy widzą, Kamila!-patrzyła na mnie para brązowych oczu. Uśmiechnęłam się.
-Cześć Mary.-odpowiedziałam.
Mary znam od dawna. W sumie od kiedy tutaj mieszkam, nigdy nie chciało mi się chodzić zbyt daleko, żeby coś zjeść. Kobieta jest już grubo po pięćdziesiątce, ale jest bardzo miła i zawsze uśmiechnięta. Zawsze.
-Co za przystojny młody człowiek. Jesteście razem?-spytała kładąc rękę na ramieniu Leona.
-Mary! To mój kolega ze stadniny.-powiedziałam szybko i zakryłam twarz kartą. Moje paliczki aż płonęły od rumieńca.
-Ja poproszę spaghetti z pesto. A ty, Leon?-wydukałam, dalej nie odsłaniając twarzy.
<Leon??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz