czwartek, 30 czerwca 2016

Od Imagine Do Samanty

Wysiadłam z srebrnego Combi i ruszyłam w stronę Stajni Nimfy. Zapisałam się już. Ruszyłam od razu do stajni. Spojrzałam na padok. Ujrzałam najpiękniejszego konia, którego mogłam sobie wyobrazić. Czekoladowy wałach z wdziękiem kłusował po pastwisku. Zapytałam dziewczynę, która przedstawiła mi się jako Samanta. Zapytałam ją o tego konia.
- To Star of the Day. Ale nie polecam... No, chyba, że jesteś co najmniej średniozaawansowana. - mruknęła, uśmiechając się.
- Zgadza się! Czy mogę go osiodłać i pojeździć chwilę na ujeżdżalni? - zapytałam układając wargę w podkówkę i patrząc z rozbawieniem i małą nadzieją na dziewczynę.
- No dobra... ale jeżeli spadniesz, to nie moja wina... robisz to na własną odpowiedzialność. - zaczęła udawać poważny ton i parsknęła śmiechem.
- Tak jest! - zawołałam uśmiechając się.
- Tam jest jego sprzęt. - powiedziała dziewczyna, wskazując palcem komplet w siodlarni.
Poszłam po niego i jeszcze po lonżę konia. Odłożyłam sprzęt na trawie obok padoku, a dziewczyny już nie było. Bo... uganiała się za koniem. XD Nie mogła go złapać, bo uciekał. Wreszcie usiadła na trawie i zaczęła ją rwać. Dyszała ciężko. Przeskoczyłam płot i podbiegłam do Samanty z lonżą.
- Teraz moja kolej. - zaśmiałam się i podeszłam do skubiącego trawę wałacha.
On uciekł. Zaczął biec dalej, a ja pobiegłam na ukos, tym samym doganiając go. Szybko zapięłam mu lonżę na kantar i odniosłam "sukces". Podeszłam z koniem do Samanty. Dziewczyna wstała i pogładziła go po pysku. Potem gdzieś zniknęła. Zaprowadziłam konia na zewnątrz padoku. Przywiązałam go do słupa i zaczęłam szczotkować. Później założyłam uzdę. Potem czaprak i na koniec siodło, które za chwilę zapięłam. Zaprowadziłam wałacha na ujeżdżalnie. Pewnie złapałam się siodła i wsiadłam na niego. On prychnął i zarzucił łbem.
- Spokojnie. - pogładziłam go po szyi i rozglądnęłam się
Nikogo nie było. Najpierw ruszyłam koniem kłusem. Potem, gdy rozpędziliśmy się do galopu, wykonałam komendę zmienienia nogi w galopie. Koń wykonał ją bez większego problemu! Poklepałam go po szyi, po czym skoczyliśmy. To było piękne. Szybowaliśmy nad przeszkodą jakieś... pięć sekund? Koń skoczył naprawdę wysoko, więc gdy z powrotem znalazł się na ziemi, zachwiał się lekko, ale pobiegł dalej. Zatrzymałam go. Potem zaczęliśmy jechać kłusem i koń wykonał piękną lewadę jak koń andaluzyjski i piaff. Zatrzymałam konia i usłyszałam lekkie i ciche klaskanie.
- No, proszę. - zeskoczyłam z konia i odwróciłam się. Złapałam go za wodze i zauważyłam Sam. - Dobrze sobie radzisz.
- Dzięki... - odparłam z uśmiechem, podchodząc z Divem do Samanty.
<Samy? B))>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy