Zamówiłam paszy oraz kilka niezbędnych rzeczy, takich jak nowe wodze dla Gametki, ponieważ ostatnio jak dziewczynka na niej jeździła zostawiła spuszczone i kucyk na nie ustał przerywając je tym. Zamówienia złożone. Postanowiłam wrócić do stajni i po karmić konie. Gdy weszłam chciałam zrobić odwrót, ale było już za późno dostrzegł mnie. Musiałam udawać, że to zajście mnie nie ruszyło i wykonywać swoje obowiązki. Napełniłam swoje wiaderko paszą i zaczęłam rozdzielać według rozpiski dla poniektórych koni. Przyszło mi iść wsypać jedzenie do żłobu Hikari. Spokojnie, dasz radę Sam. Dasz radę. Podeszłam i przez otwór zaczęłam wsypywać ziarno. Myślałam, że zejdę. Wsypałam i szybko zabrałam rękę odchodząc aby odłożyć wiaderko i miarkę. Pootwierałam wszystkie boksy i poszłam w kierunku pola na którym pasły się konie. Pozagradzałam inne drogi zostawiając jedynie tą do stajni. Weszłam na pole, a konie wiedziały o co mi chodzi i szły w moim kierunku. Poszłam na sam koniec pola po resztę. Wszystkie posłusznie szły już drogą. Gdy weszłam do stajni każdy stał już w swoim boksie, a Josh'a nie było.... Kurna....Chciałabym z nim normalnie porozmawiać, a on Co?! Ignoruje mnie i odpycha. Dobra ja też teraz go będę ignorować.... Co ja myślę, przecież ja nie dam rady. Jestem za miękka. Czas się ogarnąć a nie tylko rozpaczać.
****Godzina później****
Właśnie znów wtulałam się w moją poduszkę i płakałam. Kurna co ja robię ze swoim życiem. Miałam miałam się już ogarnąć. Wstałam zmyłam to co pozostało z mojego makijażu i ubrałam się w bluzę i legginsy. W ganku wzięłam smycz Hati i podpięłam pod obrożę. Wyszłam do parku... Jak zawsze. Gdy wróciłam ogarnęłam się i poszłam wstać.
**** Następnego dnia - już w stajni****
Byłam w biurze rozwiązać sprawę z przerwanym ogrodzeniem. Dziewczyna zawiadomiła mnie w niegrzeczny sposób, że nie ma zamiaru nawet na to spojrzeć. Niestety ujęła to w inne słowa. Bardzo nie miłe słowa. Cóż niektórzy ludzie już tak mają. Gdy wstałam i na kierunek objęłam stajnię, zobaczyłam dobrze znany mi samochód... Samochód Joshua'ny. Musiałam podejść do niego. Szybkim krokiem wyszłam z budynku administracji i pokierowałam się do stajni. Pewnie będzie przy Hi więc będzie łato. Jak myślałam tak było. Josh stał przy boksie Hikari. Podeszłam do niego i oparłam się o boks. Nie zwracał na mnie uwagi.
-Cześć. - przywitałam się.
-Cześć. - powiedział cicho.
Staliśmy tak. On głaskał Hi, a ja patrzyłam się na niego.
-Josh... Proszę porozmawiajmy.. Chcę wiedzieć czemu mnie tak ignorujesz.... Czemu mnie tak traktujesz. Z dnia na dzień... Nie przepraszam z godzin na godzinę, zacząłeś mnie inaczej traktować. Jak wroga. Jak jakąś nieznajomą. Odrzuciła mnie rodzina, a teraz odrzucasz mnie ty... To nie jest fajne. To jest bolesne. Bardzo. Przecież możemy porozmawiać.
<Josh??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz