piątek, 1 lipca 2016

Od Annabelle Do Ashlynn

Wstałam wcześnie, bardzo wcześnie. Wyszłam ziewając z swojego pokoju, i zobaczyłam komplety bałagan. Wszędzie walały się puszki po napojach energetycznych, leżały paczki po papierosach, i nawet zobaczyłam gacie Marcela. Nie mam zamiaru tego sprzątać, wczoraj to mnie nie było, sami naśmiecili niech sprzątają. Zrobiłam sobie kawy, wypiłam ją, wzięłam szklankę wody i proszka na ból głowy, potem poszłam pod prysznic.
Pół godziny potem wychodziłam z domu. Moje ciężkie buty uderzały o schody kamienicy, wyszłam i pierwsze co zobaczyłam? Dziewczyna... siedziała na krawężniku. Podeszłam do niej, a raczej do latarni.
-Co jest? -zapytałam dziewczynę, nie chciałam jej oceniać ale wyglądała żałośnie. Siedząc tak przy krawężniku...
-Noga mnie boli, myślę że ją skręciłam -powiedziała próbując wyprostować nogę. Westchnęłam i złapałam ją za ramię.
-Dojdziesz sama czy mam ci pomóc? -zapytałam nico zimnym tonem, cóż mnie był zamierzony.
-A gdzie mam dojść? -zapytała a ja zaśmiałam się.
-Do magicznej krainy która nazywa się Samochód Annabelle. -dziewczyna patrzyła na mnie, Annabelle... tak nazywa się tan nawiedzona lalka z horrorów.
-Spoko, nie jestem wcieleniem Lalki Annabelle z tych horrorów.
<Ashlynn? Nie miej jej tego za złe XD Dziewczyna ma zły dzień>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy